niedziela, 30 grudnia 2018

Wycieczka po Wrocławiu

W latach PRLu intensywnie przygotowywano się do konfliktu NATO - Układ Warszawski. Przygotowania te obejmowały nie tylko rozbudowę armii, ale także budowę schronów dla ludności, czy rozwój Obrony Cywilnej. Pozostałości tamtych starań widoczne są do dziś, napotkać je można we właściwie wszystkich miastach w Polsce. Drobne szczegóły, które na pierwszy rzut oka łatwo przeoczyć, drobiazgi obok których przechodzimy obojętnie i nie zwracamy uwagi... kryją za sobą ciekawą historię. Historię o strachu przed atomową zagładą i próbach jej przetrwania. W poprzednich wpisach pokazywałem już pozostałości zimnowojennych przygotowań w Raciborzu [link], Warszawie [link] oraz Rybniku [link]. Teraz pora na Wrocław. Opisywałem już szczeliny przeciwlotnicze użytkowane przez OC, na terenie jednego z wrocławskich szpitali [link].

Na początek WPO - wieżowe punkty obserwacyjne. Lokalizowano je w wysokich punktach, z których rozpościerał się dobry widok. Zazwyczaj na dachach zakładów pracy, budynków publicznych, szkół, szpitali itp. W razie potrzeby odpowiedni obserwator miał stamtąd wypatrywać nadlatujących samolotów. Poniżej WPO na terenie zajezdni tramwajowej Popowice.
Oraz WPO na terenie Fabryki Automatów Tokarskich.
Szczeliny przeciwlotnicze. Najprostsze w budowie ukrycie dla ludności. Długi załamujący się kilka razy korytarz. Szczelina przeciwlotnicza zapewniała doraźne ukrycie w czasie bombardowania, zazwyczaj nie posiadała zapasów żywności, filtrów powietrza ani miejsc do spania. Pozwalała jednak bezpiecznie przeczekać nalot. Poniżej wejście do szczeliny przeciwlotniczej nieopodal dworca świebodzkiego. Sama konstrukcja powstała zapewne jeszcze w czasach drugiej wojny światowej, jednak pozostawała w gotowości jeszcze długo po jej zakończeniu.
Komin wentylacyjny szczeliny. 
Syreny alarmowe. Jak sama nazwa wskazuje alarmowały ludność o nadchodzących zagrożeniach. Inny sygnał ostrzegał o zagrożeniu napadem powietrznym, inny o skażeniach a jeszcze inny odwoływał alarm. Syreny te pozostają w gotowości do dziś, usłyszeć je można co roku podczas rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Poniżej syrena alarmowa na dachu gmachu dyrekcji kolei.
Schrony w piwnicach budynków mieszkalnych. Budowane w czasach zimnej wojny, miały zapewnić lokatorom bezpieczeństwo w razie bombardowania oraz eksplozji nuklearnej. Posiadały pancerne, hermetyczne drzwi, magazyn żywności, miejsca do spania, urządzenia filtrowentylacyjne, toaletę i inne niezbędne do przeżycia wyposażenie. Zakładano, że w razie konieczności, osoby przebywające w schronie będą mogły spędzić tam wiele dni, bez jego opuszczania. Poniżej osłony przeciwpodmuchowe wlotów powietrza do schronów pod budynkami przy placu Legionów. 
Wyjścia ewakuacyjne ze schronów. W razie zawalenia się bloku, osoby w schronie mogły opuścić go zapasowym wyjściem, oddalonym od samego budynku. Poniżej wyjścia ewakuacyjne ze schronów pod budynkami mieszkalnymi przy ulicy Borowskiej.
Klapa zasłaniająca wyjście ewakuacyjne ze scchronu pod budynkiem przy placu Legionów.

niedziela, 23 grudnia 2018

Maska p.gaz OM-14

Jakiś czas temu opublikowałem na blogu wpis poświęcony masce przeciwgazowej MUA SzM41M, nazywanej potocznie "Słoń". Można go przeczytać tutaj: [link]. Niedawno do mojej kolekcji dołączyła nowa maska: OM-14. Jest ona niezwykle podobna do MUA, jednak różni się kilkoma szczegółami. Zapraszam.

Maski OM-14 produkowane były przez firmę "Faser", w pięciu rozmiarach: 0, 1, 2, 3 i 4. Wzorem dla OM-14, tak jak dla MUA SzM41M, była radziecka maska ШМ 41. Moja maska ma rozmiar 2 i pochodzi z lat '60.

Maska znajduje się w torbie starszego typu, w kamuflażu wz.58 "deszczyk".
Na pierwszy rzut oka OM-14 oraz MUA SzM41M są niemal identyczne. Niemal, ponieważ wprawne oko pasjonata szybko wychwyci kilka różnic. Po pierwsze: rura/wąż łączący filtr z maską nie jest gumowy, ale powleczony tkaniną. Po drugie metalowa komora zaworowa na dole maski jest pomalowana zieloną farbą. W masce MUA SzM41M część ta nie była pomalowana. I po trzecie, co najważniejsze, brak komory fonicznej. Nie wydaje się jednak by miało to znacząco wpływać na komfort użytkowania, komora foniczna w "Słoniu" tylko nieznacznie ułatwia komunikację.
Kolejną ciekawostką jest fakt, że maska nosi ślady łatania. W sumie aż w trzech miejscach widać łaty. Guma maski jest ogólnie w bardzo dobrym stanie i trudno powiedzieć, czy maska trzykrotnie przetarła się, czy może wykorzystywano ją do nauki łatania masek.
Kolejna ciekawostka, w zestawie z maską znajduje się także mała metalowa puszeczka, z zapasowym okularem, na wypadek zbicia szkła w masce.
Maska OM-14, oraz MUA SzM41M ze względu na swoje podobieństwo mogą być mylone. Ponieważ zdecydowana większość osób nie jest świadoma, że to dwa różne modele, potoczna nazwa "Słoń" może być w zasadzie używana dla obu masek. Jednak dla osoby interesującej się tematem, różnice choć niewielkie mają znaczenie i uważam, że warto mieć w kolekcji obie maski.

Pozostałe wpisy o maskach p.gaz można przeczytać tutaj: [link] 

niedziela, 9 grudnia 2018

Latarka

Podczas eksploracji budynków czy podziemi w Zonie, stalkerowi przyda się dobre źródło światła. Porządna latarka to ważna rzecz. Ergonomia, wytrzymałość i niezawodność - to cechy latarki wojskowej z czasów PRLu.

Latarka ma wymiary 70x120x40mm. Wykonana jest z metalu pomalowanego na wojskowy zielony kolor. Konstrukcja latarki umożliwia też nadawanie sygnałów alfabetem morsa.
Latarka ma dwa filtry światła: zielony i czerwony. Mogą one być przydatne podczas komunikacji.
Latarka zasilana jest z płaskiej baterii 4,5V, tzw. 3R12.
Z tyłu latarka wyposażona jest w skórzany trok umożliwiający przypięcie jej do paska, lub guzika kieszeni.
Na obudowie wytłoczone jest oznaczenie producenta: "CFL Sun-Ray Poland".
Latarka świeci dość jasno, jednak możliwości małej żaróweczki są mocno ograniczone. W świetle takim można dostrzec szczegóły obiektów znajdujących się blisko, czy przeczytać tekst z trzymanej w ręku kartki. Jednak światło nie sięga zbyt daleko. Nie ma porównania do współczesnych latarek ledowych.
Latarka wojskowa z czasów PRLu to świetny, klimatyczny gadżet, jednak dziś stanowi bardziej ciekawostkę, niż użyteczny przedmiot.